Strony

poniedziałek, 30 stycznia 2017

#18 RECENZJA: "Znalezione nie kradzione"

„Wszystko gówno znaczy.”


Tytuł: Znalezione nie kradzione
Autor: Stephen King
Wydawnictwo: Albatros
Ilość stron: 479
Moja opinia: 6/10

Rok temu w styczniu przeczytałam pierwszą część trylogii „Pan Mercedes”. Po tak długim odstępie czasu uznałam, że czas chyba kontynuować i zakończyć tę serię. Nie pamiętałam wielu szczegółów „Pana Mercedesa”, ale pamiętałam  te ważniejsze wydarzenia. Uznałam, że w takim razie mogę bez problemu wziąć się za „Znalezione nie kradzione”. I wyszło na to, że niewiele się pomyliłam. Te dwie książki łączyły tylko postaci Billa Hodgesa, Jeroma i Holly. A Pan Mercedes pełnił tu epizodyczną i niewiele znaczącą rolę.

Pierwsza część tej trylogii była moim zdaniem dużo lepsza. Początek drugiej części był bardzo żmudny i ciężko mi się to czytało. Ciągle czekałam na rozwój wydarzeń. Doczekałam się tego w drugiej części tej powieści. Od tego momentu było więcej zwrotów akcji i co najważniejsze powrócili moi ulubieni bohaterowie.

Morris Bellamy, jeden z głównych bohaterów to jeden z najciekawiej wykreowanych złoczyńców, z jakimi miałam do czynienia. Zapewne trochę „uroku” dodawał mu fakt, że był on zapalonym czytelnikiem. W końcu Johna Rothsteina zabił  tylko dlatego, że uwielbiana przez niego trylogia miała, jego zdaniem, okropne zakończenie. A przecież nie jeden czytelnik, nie raz chciał „zabić” autora za podobne przewinienia.


Szkoda, że w tej książce nie był poruszamy wątek waśni między Detektywem Hodgesem a  Bradym Hartsfieldem. Niby w kilku scenach pojawił się Brady, ale nie było to cos czego się spodziewałam. Mam nadzieję, że w ostatniej części będzie go więcej. 

1 komentarz:

  1. Nawet nie wiedziałam, że to druga część "Pana Mercedesa". :O
    Na razie żadnej z tych książek nie czytałam, ale myślę, że kiedyś to się jeszcze zmieni. ;)

    OdpowiedzUsuń