Strony

niedziela, 5 lutego 2017

#20 RECENZJA: "Naznaczeni śmiercią"

„Nie ma miejsca na honor, gdy chodzi o przetrwanie.”


Tytuł: Naznaczeni śmiercią
Autor: Veronica Roth
Wydawnictwo: Jaguar
Ilość stron: 534
Moja ocena 4/10

Z Veronicą Roth miałam już do czynienia, ponieważ przeczytałam jej trylogię „Niezgodna” i po „Naznaczonych śmiercią” spodziewałam się czegoś lepszego.

Na początku zacznę od tego, że sądzę, iż autorka wzorowała się na trylogii „Dotyk Julii”. Mówiąc wzorowała się mam na myśli to, że wzięła z niej to co najważniejsze i umieściła w swojej powieści. Oto przykłady „ściągniętych” motywów:

1.    Już nawet główna bohaterka „Naznaczonych śmiercią” ma umiejętności identyczne jak Julia z „Dotyku Julii”. Chodzi bowiem o to, że obie dziewczyny poprzez swój dotyk sprawiają innym ból. Mogą nim nawet zabijać.
2.    W obydwu książkach jest super przystojny chłopak, który jest odporny ja moc bohaterek.
3.    Jak się domyślacie w obu tych powieściach dziewczyny zakochują się w tych cudownych i wyjątkowych chłopakach.
4.    Obie dziewczyny są wykorzystywane przez innych jako broń do zastraszania lub mordowania ludzi.
5.    Obie buntują się przeciwko systemowi.

Nie mogę sobie przypomnieć więcej podobieństw, ponieważ tę książkę czytałam dwa tygodnie temu. Jednak recenzję piszę dopiero teraz, ponieważ mam wrażenie, że gdybym napisała ją od razu po przeczytaniu to znalazły by się tu same negatywne cechy tej książki. Oczywiście są też pozytywy.

Jednak, żebym mogła w pełni dać upust mojemu rozczarowaniu zacznę od negatywów.
Ta powieść ma naprawdę mnóstwo nazw własnych. Niektóre z nich są ciężkie do wymówienia. Nie wiem czy Wy tak macie, jednak ja mam tak, że jak widzę jakieś dziwne słowo to próbuję je „wymówić” w myślach. Wiem, że brzmi to trochę dziwne, jednak tak jest. Okropne do przeczytania było imię brata głównego bohatera. W pewnym momencie przestałam nawet zwracać na nie uwagę. Po prostu wiedziałam, że on w tym momencie jest i nazywałam go w myślach po prostu "bratem".
Na początku, czyli przez jakieś pierwsze 250 stron strasznie ciężko było mi wciągnąć się w lekturę. Nie mogłam się na niej zupełnie skupić. W niektórych momentach gubiłam wątek i musiałam czytać kilka zdań wcześniej aby wyłapać ten ukryty sens.

 To już chyba koniec negatywnych stron tej książki. Teraz mogę przejść do tej przyjemniejszej części recenzji.

Największym plusem tej książki (pomijając nazwy własne) jest wykreowany w niej świat. Ten motyw galaktyki, podróży między planetami zrobił na mnie ogromne wrażenie. Ten świat jest tak rozbudowany, tak w niektórych momentach dokładnie opisany, że czasami moją jedyną myślą było „Wow!”.
Kolejnym plusem jest ten delikatny wątek miłosny między Cyrą i Akosem. Nie pełni on w tej książce najistotniejszej roli. Autorka pozwoliła mu powoli się rozwijać. Był to naprawdę świetny pomysł, ponieważ na rynku jest mnóstwo książek, w którym bohaterowie zakochują się w sobie od pierwszego wejrzenia.
Następnym plusem, o którym watro wspomnieć jest zakończenie. Autorka tak mnie zaskoczyła, że pomimo tych niedoskonałości zastanawiam się co będzie dalej. Mam nadzieję, że będzie kontynuacja. Liczę też na to, że będzie trochę oryginalniej napisana.


A Wy czytaliście nową powieść Pani Roth? Co sądzicie na jej temat? Proszę niech ktoś z Was powie, że nie jestem jedyną osobą na tej planecie, której ta powieść nie przypadła do gustu.  

2 komentarze:

  1. Ostatnio wszędzie widzę, że każdy zachwyca się tą książką, co trochę sprawiło, że mnie ona zainteresowała. Jednak pewnie to siła marketingu, która często ma magiczną moc i może się okazać że nie jest aż tak rewelacyjna :) Póki co więc się nie wypowiem, ale może wkrótce sama się przekonam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czytałam, ale chciałabym sie przekonać, czy mi się spodoba :)

    Zabookowany świat Pauli

    OdpowiedzUsuń