„Wszystko gówno znaczy.”
Tytuł:
Znalezione nie kradzione
Autor: Stephen
King
Wydawnictwo:
Albatros
Ilość stron: 479
Moja opinia:
6/10
Rok
temu w styczniu przeczytałam pierwszą część trylogii „Pan Mercedes”. Po tak
długim odstępie czasu uznałam, że czas chyba kontynuować i zakończyć tę serię.
Nie pamiętałam wielu szczegółów „Pana Mercedesa”, ale pamiętałam te ważniejsze wydarzenia. Uznałam, że w takim
razie mogę bez problemu wziąć się za „Znalezione nie kradzione”. I wyszło na
to, że niewiele się pomyliłam. Te dwie książki łączyły tylko postaci Billa
Hodgesa, Jeroma i Holly. A Pan Mercedes pełnił tu epizodyczną i niewiele
znaczącą rolę.
Pierwsza
część tej trylogii była moim zdaniem dużo lepsza. Początek drugiej części był
bardzo żmudny i ciężko mi się to czytało. Ciągle czekałam na rozwój wydarzeń.
Doczekałam się tego w drugiej części tej powieści. Od tego momentu było więcej
zwrotów akcji i co najważniejsze powrócili moi ulubieni bohaterowie.
Morris
Bellamy, jeden z głównych bohaterów to jeden z najciekawiej wykreowanych
złoczyńców, z jakimi miałam do czynienia. Zapewne trochę „uroku” dodawał mu
fakt, że był on zapalonym czytelnikiem. W końcu Johna Rothsteina zabił tylko dlatego, że uwielbiana przez niego
trylogia miała, jego zdaniem, okropne zakończenie. A przecież nie jeden
czytelnik, nie raz chciał „zabić” autora za podobne przewinienia.
Szkoda,
że w tej książce nie był poruszamy wątek waśni między Detektywem Hodgesem
a Bradym Hartsfieldem. Niby w kilku
scenach pojawił się Brady, ale nie było to cos czego się spodziewałam. Mam
nadzieję, że w ostatniej części będzie go więcej.
Nawet nie wiedziałam, że to druga część "Pana Mercedesa". :O
OdpowiedzUsuńNa razie żadnej z tych książek nie czytałam, ale myślę, że kiedyś to się jeszcze zmieni. ;)